I tak oto z kupionych rano bananów postanowiłam zrobić mój ulubiony deser, który jest chyba najbardziej kaloryczny na świecie, ale go uwielbiam!
Dla jednego łakomczucha wystarczy:
1 banan
2 łyżki mąki pszennej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
1 jajko
Szczypta proszku do pieczenia
Szczypta cynamonu
Szczypta imbiru mielonego
3 kostki czekolady mlecznej lub gorzkiej - wg gustu
Odrobina mleka
Olej
opcjonalnie wiórki kokosowe, cukier puder lub płatki migdałowe...
Mąkę jedną i drugą mieszamy (zawsze w proporcji 1:1) z jajkiem i odrobiną wody.
Mieszamy aż uzyskamy jednolite dość gęste, ale lejące ciasto.
Dodajemy cynamon i imbir oraz proszek do pieczenia.
Opcjonalnie można dodać wiórki kokosowe do ciasta...
Banana kroimy na grube plastry ok. 1,5-2 cm.
Kawałki banana wrzucamy do ciasta i mieszamy.
W małym rondelku rozgrzewamy olej.
Trzeba go nalać do wysokości ok. 2 cm - im mniejszy garnuszek tym lepiej, bo mniej oleju zużyjemy...
Gdy olej jest rozgrzany (uważajmy, aby nie zaczął dymić!) zmniejszamy troszkę ogień, ale nie za bardzo.
Łyżką wyjmujemy z miski z ciastem kawałki banana i wkładamy do oleju, polewając tym, co na łyżce zostanie.
Wkładamy tyle kawałków, ile się zmieści, ale tak, aby się nie stykały.
Smażymy aż się ładnie zarumienią, przekręcamy i jak już całe będą złociste, osuszamy je na papierowym ręczniku.
Czekoladę roztapiamy z odrobiną mleka w misce ustawionej nad wrzącą wodą lub w mikrofalówce ustawionej na małą moc w kubeczku.
Usmażone banany polewamy czekoladą, lub podajemy czekoladę w osobnym naczynku i maczamy smakowite kąski :)
Można je także posypać cukrem pudrem lub płatkami migdałowymi...
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz